sobota, 24 maja 2014

Zawieszam

Zawieszam bloga.
Od  ponad pół roku nic nie pojawiło się na blogu. Przepraszam was bardzo ale chyba już nie mam głowy do imaginów, mam parę zaczętych ale utknęłam w miejscu i nie wiem co dalej pisać. Na razie chcę się skupić na moim drugim blogu. Może jeszcze tu wrócę, albo Olcia. W każdym razie jeszcze raz was przepraszam i być może do napisania... //Viollet

środa, 18 września 2013

Ukryta Duma//Niall

HEJ! MAM DO WAS OGROMNĄ PROŚBĘ POSTARAJCIE SIĘ PISAĆ POD TYM POSTEM KOMNETARZ JEŚLI PRZECZYTACIE. CHCIAŁABYM ZOBACZYĆ ILE OSÓB CZYTA. A PRZYPOMINAM ŻE NIE TRZEBA MIEĆ KONTA NA GOOGLE.COM WYSTARCZY DODAĆ Z ANONIMA. SWOJĄ DRUGĄ WYDAJE MI SIĘ ŻE WEJŚCIA SIĘ ZMIEJSZAJĄ PROSZĘ REKLAMUJCIE TEGO BLOGA:* DRUGA CZĘŚĆ TEGO IMAGINA W TYM TYGODNIU. PRZEPRASZAM ZA UTRUDNIENIA JEŚLI CHODZI O CZAS REALIZACJI, ALE KOMPUTER MI SIĘ ZEPSUŁ I TRUDNO MI PISAĆ NA TABLECIE. JEŚLI SĄ W TYM IMAGINIE JAKIEŚ BŁĘDY TO NAJMOCNIEJ PRZEPRASZAM, ALE JEST 00.33 A JA JESTEM ZMĘCZONA. CHCĘ MI SIĘ W KOŃCU SPAĆ, WIĘC ZARAZ PÓJDĘ. NO TO MIŁEGO CZYTANIA;*

                                                                          CZĘŚĆ I

Ubrana w jeansową kamizelkę, azteckie legginsy, czarną bluzkę i fioletowe trampki wyszłam na spotkanie z moją przyjaciółką. Dziś były moje urodziny, mam nadzieję, że nie zapomni. Nie sądze, aby mogłaby zapomnieć.
- Amy! -zawołała uradowana.
Prezentowała się świetnie zresztą jak zawsze. Idealnie ułoźone włosy, odpowiednio dopasowane ubrania zarówno kolorystycznir jak i fasonowo. Podbiegła, pocałowała mnie w policzek i szeroko się uśmiechła.
- Proszę, to dla Ciebie - powiedziała wręczając zapakowane pudełko w papier ozdobny - najlepszego! Szczęścia, wymarzonego chłopaka, pieniędzy, sławy, dobrych imprez i czego tam jeszcze sobie zażyczysz! - wykrzyknęła i mnie mocno przytuliła, odpowiedziałam tym samym.
-Oh Margaret dziękuję, jesteś kochana.
Ucieszona zabrałam się do rozpakowania. Rozdarłam papier i otworzyłam pudełko. W środku była moja wymarzona Xperia Z. Nie mogłam w to uwierzyć.
-To musiało kosztować fortunę - oznajmiłam.
- Nie przejmuj się, tylko ciesz się prezentem kicia. To co idziemy do maka? - spytała a ja twierdząco kiwnęłam głową w odpowiedzi.
Droga minęła nam przyjemnie, oczywiśnie nie obyło się bez o obgadywania paru chłopaków i dziewczyn. Po dotarciu na miejsce, usiadłam a Margaret poszła zamówić jakieś dwa zestawy.
- Mogę się dosiąść? - z zamyśleń wyrwał mnie głos nieznajomego chłopaka. Spojrzałam się w jego stronę i odpowiedziałam:
- Czemu nie. A z jakiego powodu chcesz się dosiąść? - spytałam pewnym siebie głosem.
Po czym zaczęłam go lustrować. Miał blond włosy, duże niebieskie oczy i jasną karnację. Ubrany zwyczajnie w skórzaną kurtkę, luźniejszą koszulkę, spodnie oraz Conversy. Jednak jego oczy w tym zestawie odgrywały największą rolę. Przyznam był nieziemsko przystojny.
- Ponieważ nie mam z kim siedzieć, a tu widzę też ktoś sam - znacząco się na mnie spojrzał i uśmiechnął.
- To nie tak, przyszła ze mną przyjaciółka Ale ona teraz kupuje.
- Mam sobie iść? - spytał lekko osowiały.
- Nie, zostań - odparłam trochę zawstydzona.
Po chwili rozmowy przyszła Margaret z jedzeniem. Przyznam że się zdzwiła gdy zobaczyła niebieskookiego blondyna przy naszym stoliku.
- Musimy się już zbierać - nagle powiedziała.
- Racja, idziemy jeszcze do kina.
- No to do zobaczenia kiedyś! - krzyknął przyjaźnie Niall i wyszedł.
- Miły z niego chłopak - oznajmiłam oczekując odpowiedzi - prawda? - spytałam, ale nadal nie dostałam odzewu.
Moja przyjaciółka tylko znacząco się na mnie patrzała i uśmiechała.
- Nie ukrywaj że Ci się podoba - odparła.
- Oj ty mnie za dobrze znasz aby ukrywać. Swoją drogą, to nie jest tak że on mi się od razu podoba. Ale zainteresowałam się nim. Przyznam się.
- Widzisz ja Cię znam!
- Na wylot! - dopowiedziałam i się głośno roześmiałyśmy.  

"Drogi Pamiętniku! Dzień minął świetnie, Margaret dała mi nowy telefon na urodziny. Genialny prezent!:) A w maku poznałam Nialla, uroczy blondyn. Niestety nawet nie wiem jak się nazywa. A w związku z tym nie mam z nim jak się skontaktować. Mam nadzieję, że los złączy nasze drogi, a tym czasem idę spać. Może mi się przyśni?"  

~Następnego dnia~

Cały dzień myślałam o Niallu, za każdym razemgdy jadłam, spoglądałam na mój nowy telefon. Jednym słowem, ciągle.
-Amy! - usłyszałam krzyk mamy z końca salonu.
- Tak?! -zapytałam hałaśliwie.
- Pójdziesz do sklepu po cukier i dwie galaretki? Muszę jutro zrobić ciasto.
- Jasne, już się ubieram - odpowiedziałam jej i zabrałam się za przygotowania. Beżowy sweter, granatowa spódniczka, Vansy, niechlujny kok, tusz do rzęs to wszystko czego było mi trzeba do wyjścia. Naszykowana poszłam do mamy po gotówkę i wyszłam. Po drodze rozważałam sprawę z blondynem, postanowiłam sobie odpuścić. Przecież w najbliższym czasie nic się nie wydarzy, nawet go nie spotkam. Byłam pewna, źe to ucuzcie minie. Lubiłam spacery, często sama wychodziłam na dwór i krążyłam po mieście. Tymrazem wybrałam sklep po drugiej stronie miasta. Szłam spokojnym krokiem, nagle zza rogu wyskoczyło 3 chłopaków w tym jeden był blondynem, tym blondynem..
- Hej. Miło mi cię widzieć! - podbiegłam do Nialla i przyjaźnie się uśmiechłam do jego towarzyszów.
- Yy...hej...spieszę się - widać był z lekka zdegustowany.
- Właśnie Niall, skoro się widzimy a nie sądze aby taka szansa jeszcze nadeszła przypadkiem. Mógłbyś dać mi swój numer? - zapytałam spokojnie.
- Słyszeliście chłopacy? - zwrócił się do nich - ona chciała MÓJ numer, mój! - wszyscy troje wybuchli śmiechem.
- Coś nie w porządku, jeszcze wczoraj w MacDonaldzie chętnie dałbyś mi swój numer - oznajmiłam z lekka speszona.
- Ale teraz nie dam! Zostaw mnie, mam ciekawsze rzeczy do roboty niż użeranie się z Tobą - powiedział i się obrócił.
- Niall! - zawołałam blondyna, dopiero po chwili się obrócił.
Podeszłam bliżej i mu ogłosiłam:
- Nie ze mną takie numery Horan. Mam znajomości i możesz potem tego żałować.
- Ależ ja mam więcej znajomości, poza tym idź już bo mi działasz na nerwy. Nawet nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Poczułam się skrzywdzona. Było mi sucho i ozięble. Wczoraj dałby wszystko żeby spędzić ze mną trochę więcej czasu, a teraz. Zaledwie godzinę temu zrobiłabym wszystko dla chociażby jednego spotkania, a teraz nie chcę go znać./Horanowa ♡

wtorek, 17 września 2013

"-Ej zakochańce..."

Hej kochani dzisiaj przerywnik imagin o Conorze, następnym razem powinna być kolejna część "_Dzisiejsi nasi goście...". Co do imagina przepraszam, że krótki i że zepsułam końcówkę. Specjalna dedykacja dla Aduśki i Werci gdyby nie one opowiadanie na polaka by nie powstało a co za tym idzie imagin ;D Niedługo powstanie następne opowiadanie i na potstawie opowiadania imagin xD Dobra to chyba wszystko ;p //Viollet
Miłego czytania:)

-Kto pierwszy opowiada?
-Ja!- krzyknęła z radością Lilly
-Z wyjątkiem ciebie.
-Dlaczego?- spytała się mnie przyjaciółka
-Za dużo czasu spędziłyśmy razem, za dużo rzeczy robiłyśmy, o których świat nie powinien się dowiedzieć.
-Ej no proszę.
-Dobra ale idziesz po gorącą czekoladę bo zimno mi.
-Mówiłam ci żebyś wzięła bluzę, jak ci tak bardzo zimno to usiądź bliżej ogniska.
-Chcesz bluzę?- usłyszałam głos Conora i odwróciłam się w stronę chłopaka.
-Yyyyy dzięki.- jak znam życie na pewno jestem teraz cała czerwona.
Chłopak podał mi bluzę i założyłam ją.
-To czyli nie musze już iść po czekoladę?- spytała z nadzieją.
-Idziesz albo się w ogóle nie odzywasz.
-No dobra.- mruknęła
Po jakiś pięciu minutach wróciła z tacą na których były kubki z gorącą czekoladą, gdy wszyscy trzymali w swoich dłoniach kubki z gorącym napojem. Zaczęło się.
-Ja zaczynam!- krzyknęła z radością Lilly
-Niech ci będzie.
-Więc tak. Nie dawno, gdy byłam u [T.I.] i siedziałyśmy u niej w pokoju, porównywałyśmy chłopaków z naszej klasy. Byłyśmy przy Conorze, w pewnym momencie [T.I.] powiedziała, cytuję "On jest nawet słodki"…
-Jesteś już martwa!- przerwałam jej, odstawiłam kubek na ziemie i zaczęłam ją gonić.
Wszyscy wybuchli śmiechem. Goniłam Lilly z jakieś pięć minut, póki ta nie zaczęła krzyczeć.
-Conor weź ją ode mnie!
Chłopak posłuchał mojej przyjaciółki, bo przybiegł do mnie, złapał w pasie i dał buziaka w policzek. Co mnie zamurowało i dało szanse na ucieczkę Lilly. Nawet się nie obejrzałam a zostałam przerzucona przez ramię i wisiałam głową w dół bo Conorowi zachciało się zanieść mnie do ogniska.
-Uuuuuuu…- zaczęło się buczenie, gdy Conor posadził mnie na swoich kolanach.
Jak się już uspokoili, powrócili do opowiadania co chwila wybuchali śmiechem, a ja jak głupia wpatrywałam się wy oczy  Conora, lub przytulałam się do nie go. O dziwo nic nie miał przeciwko temu.
-Ej zakochańce.- z "otępienia" wyrwał mnie głos Lilly –Dalej zbierać się, bo zmarzniecie.

Poszliśmy do busa, gdy dojechaliśmy pod dom Simona, wszyscy się rozeszli w swoje strony. Conor odprowadził mnie do domu, gdy byliśmy pod drzwiami, pocałował mnie.

niedziela, 8 września 2013

"-Dzisiejsi nasi goście..." //3

Hej kochani!
Wreszcie imagin ode mnie. Jak Ola wspominała miałam szlaban na komputer xD  Dobra przed wami trzecia część imagina "-Dzisiejsi nasi goście..." szczeże nie wiem ile ten imagin będzie miał jeszcze części xD ale może w między czasie dodam coś o Conorze a właściwie przerobione opowiadanie na polski xD //Viollet
Miłego czytania:)


Gdy Zoey zmyła wreszcie ze mnie makijaż i przebrałam się we zwykłe dżinsy i T-shirt, zeszłam na dół do kawiarni gdzie czekali na mnie chłopacy.
-Co tak długo?- odezwał się blondyn
-Gdyby szanowny pan Styles nie zawracał mi głowy tak długo, zjawiłabym się tu wcześniej.
-Uuuuuu…-  zaczęli buczeć.
-Nie wyobrażajcie sobie nic wielkiego, była tam też Zoey.
-Kim jest Zoey?- spytał się Niall
-Ktoś o mnie mówił?- właśnie po schodach zeszła Zo
-Przed wami Zoey moja przyjaciółka i stylistka.
-Dobra Ross, ja już lecę po tą kawę, chcecie coś?
-Kawa!!!- krzyknęła cała piątka, jak małe dzieci które nic nie widziały
-A przy okazji pączki!- krzyknął Niall
-Zapomniałabym, gdzie jest ten lokal?- zaśmiałam się i podałam adres. –Dobra to będę tam za jakieś pół godziny pa.- i "wyleciała" z budynku.
Podszedł do nas jakiś mężczyzna, ubrany cały na czarno.
-Widzę, że jesteście już wszyscy to dalej do auta.
-Chwilę, Paul.- powiedział Liam -Chłopaki dalej bo będziecie musieli być kelnerami w strojach królików!
-A dla Harrego specjalny strój hot doga.- dopowiedziałam
Podziałało od razu, poszli co ja mówię popędzili do auta.
Droga zajęła nam 15 minut. Gdy wysiedliśmy, zaczęłam szukać w torebce kluczy, na szczęście nie było żadnej fanki na horyzoncie.
-Co ty masz w tej torebce? Pięć minut już szukasz tych kluczy.- zaczął Louis
-Nie uwierzysz ile ta torebka pomieści.- wreszcie znalazłam klucze i otworzyłam drzwi.
Lokal miał jakieś osiemdziesiąt metrów kwadratowy, ściany i podłogi były szare, jednym słowem stan surowy. Jedyne co się znajdowało tu, to zwykły plastikowy zielony stół. Podeszłam do nie go i wyciągnęłam plan lokalu i kamerę. Tą włączyłam i zaczęłam nagrywać. Skierowałam obiektyw na siebie.
-Hej kochani. Dzisiaj pierwszy dzień, pracy z tymi wariatami. Chłopaki przywitajcie się ładnie.- skierowałam kamerę na nich.
-Heeeeej.- krzyknęli razem, a Niall wziął kamerę ode mnie.
-Nasz piękny lokal. Szare ściany, szara podłoga wszystko szare!
-Niall, stół jest zielony.- odezwał się Lou
-I jednak zielony stół.
Niall pokazywał stół gdy do środka weszła Zoey z kawą i pączkami.
-Hej sorry, że tak długo ale korki i jeszcze kolejka, po prostu masakra.
-Jasne spoko, choć nie wiem czy to dobry pomysł dawać im kawę, a i mogłabyś spytać się kuzynki do czego są zdolni.
-Jasne.- zaśmiała się.
-Pączki!- wydarł się Niall
-Najpierw od daj kamerę.- powiedziałam, podał mi ją i dopadł się do torby z pączkami i jak się później okazało, Zo kupiła też muffinki i ciastka. Skierowałam obiektyw na siebie.
-Dobra, zobaczyliście lokal, i piękny zielony stół, na dzisiaj dosyć. Widzimy się jutro, chyba, dobra kończę zanim Niall wszystko zje. Do zobaczenia kochani.- wyłączyłam kamerę i schowałam ją do torebki.
-Niall zostaw coś dla innych, i bierzemy się do roboty.- zarządziłam
-To ja już lecę. Jakbyś czegoś potrzebowała dzwoń. Pa.
-Kochana jesteś i dzięki za kawę. Pa.- pożegnałam się z Zo i spojrzałam na chłopaków, ci obżerali się muffinkami.
-Dalej burza mózgów, jak może wyglądać lokal.
-Keviny!- krzyknął Lou
-Inne pomysły?
-Hot dogi!- wydarł się Niall
-A coś normalnego?
-Zdjęcia np. nasze wspólne i z fanami.- powiedział Liam
 -Jeden normalny przynajmniej. Dobra zrobimy zdjęcia powiększymy je i damy je na ścianę. Teraz kolory.
Nastała cisza.
-Dobra to może najpierw menu
-Frytki, burgery, pizza…- Niall zaczął wymieniać
-Niall stop.- przerwałam mu. -Wiem, że najchętniej wszystko umieścił w menu. Może tak, będą sałatki, makarony, pizze, dania główne, menu śniadaniowe, desery, napoje ciepłe i zimne. Zgadzacie się?
-Tak!- krzyknęli równocześnie.

-Liam sałatki, Niall makarony, Harry pizze, Louis dania główne, Zayn menu śniadaniowe, ja resztę. Na jutro znajdźcie z jakieś pięć-siedem dań, a jutro zrobimy też zdjęcia i pomyślcie też nad kolorami sama wszystkiego nie wymyślę. Pa!- wzięłam swój kubek kawy, czekoladową muffinkę i wyszłam. Złapałam taksówkę i pojechałam do domu. Tam padłam zmęczona na łóżko. Czyli od dzisiaj czeka mnie prowadzenie restauracji z piątką wariatów. Pocieszający fakt.

środa, 4 września 2013

VMA 2014//Harry

Mam tu dla was imagina, akcja toczy się głownie wokół Hazzy. Nie ma miłosnego wątku, może trochę. Ale nie jest tak jak zawsze. Szczerze? Nie podoba mi się wcale. Napisałam go aby był, straciłam pomysł już w połowie. Ale dodaje go żeby nie było tak pusto. Bo Wiola ma karę na komputer. Hehe xD I mam do was ważne pytanie : CZY CHCECIE ABYM NAPISAŁA JAKIEŚ KILKU ROZDZIAŁOWE OPOWIADANIE? odpowiedzcie proszę.



- Harry, wyglądasz dziś cu-do-wnie! - powiedział Lou i mnie pocałował w policzek.

- Lou, wariacie chcesz żeby fanki dostały szału? - zachichotałem i poszedłem do lustra.

- Skończ się przeglądać przystojniaku i lepiej chodź do auta. Bo reszta chłopaków już czeka na Ciebie.

Tak było prawie zawsze, uwielbiałem żartować sobie z moim najlepszym przyjacielem. Oczywiście jeśli chodzi o takie „czułe” gesty, to raczej nie okazywaliśmy sobie ich przy innych. Rzeczywiście Elka mogłaby być trochę zła. A co by fani powiedzieli? Larry w końcu by się spełnił. Nie mielibyśmy chwili odpoczynku, a reszta chłopaków mogłaby czuć się odrzucona. Tylko ja i Louis pewnie bylibyśmy w centrum uwagi. Nie tylko fanek a i kolorowych czasopism. Ale na szczęście on ma swoją dziewczynę a ja? Jestem „kobieciarzem”. Przeszłość nie była dość łaskawa w stosunku do mnie. Teraz jeszcze ta gala. Równo rok temu na VMA Taylor powiedziała o moim planie na „I knew you were trouble”. W pewnym aspekcie czułem się dumny, że uczestniczyłem w tak wielkim przedsięwzięciu. Ale teraz żałuję, moja była zapowiedziała w radiu, że na VMA 2014 zaśpiewa piosenkę ze specjalną dedykacją dla mnie. Już nie mogłem się doczekać.

- Co ty tak się grzebiesz? - spytał zdziwiony Liam.

Wiesz... - nawet nie dokończyłem, bo chłopacy już mieli swoją wersję.

- Ciągle zamyślony i..- wyrwał Niall.

- Rozmarzony. - dokończył Zayn.

- Po prostu zakochany! - krzyknął Louis.

- Może pozwolicie mi się wtrącić w tą ciekawą rozmowę. Hmm? - powiedziałem z wymuszonym spokojem.

- Jasne! Opowiadaj kto to. - mina Nialla mówiła wszystko.

- Otóż moi drodzy, nie zakochałem się w nikim, nie marzę o nikim i nie jestem ciągle zamyślony. Po prostu jak każdy z was, przeżywam niektóre sytuacje i próbuję się na tym skupić. A przez to, że nie pozwalacie mi nawet chwilę pomyśleć to się nie dziwcie...

- Patrzcie ile osób, o mało co się nie spóźniliśmy! - najwidoczniej Zayn nie chciał mnie słuchać, zapewne reszta też, więc nie próbowałem już dokańczać swojej wersji.

Rzeczywiście były ogromne tłumy, nie chciało się wierzyć ile tam ludzi. Szofer zatrzymał się przed czerwonym dywanem i ktoś z zewnątrz otworzył nam drzwi. Wyszliśmy, najpierw Niall, Zayn, Liam, Lou i na końcu ja. Fanki we wrzasku prosiły o nasze autografy i wspólne zdjęcia. Ale niestety to nie była odpowiednia chwila. Weszliśmy do budynku i odszukaliśmy nasze miejsca, na szczęście wszyscy siedzieliśmy koło siebie. Dodatkowo miałem koło siebie jeszcze Miley Cyrus. Nie miałem jakoś specjalnej ochoty się z nią witać. Przestałem się interesować jej twórczością, odkąd pokazała show rok temu na VMA 2013. Może to było nie miejscu, bo przecież prywatnie na pewno inaczej się zachowuje. Jednak zwróciłem uwagę na jej strój. Dopasowana czarna sukienka i blond włosy upadające na ramiona. Była naprawdę ładna w takim wydaniu, taka skromna.

- Moi drodzy, witamy was na Video Music Awards 2014! Występ rozpoczęła niesamowita Lady Gaga. A jeszcze dzisiaj czekają nas występy takich gwiazd jak: Rihanna, Taylor Swift, One Direction, Miley Cyrus oraz Justin Bieber! - przypatrywałem się dłuższą chwilę prowadzącej i dopiero po minucie zorientowałem się, że to Katy Perry.

- A teraz prosimy na scenę Josha Hutchersona i Selenę Gomez aby wręczyli nagrodę za najlepszy teledysk.

Tłum oszalał. Mnóstwo braw i wiwatów. Zdziwiłem się co prawda, dlaczego tak zareagowali. Josh nie był znanym na całym świecie aktorem, fakt był dobry a tym co robił, a nawet świetny. Ale zagrał zaledwie 5 głównych ról. Zaś Selena niedawno wydała nowy album, ale nie szczycił się na razie platyną. Może to sprawa tego, że obydwoje coś do siebie czuli, ale nie chcieli się przyznać do związku. Kto wie. Po ogłoszeniu nominowanych, wspólnie oznajmili, że..

- Wygrywa Miley Cyrus! - niemalże krzyknęli – prosimy cię na scenę – dokończyła Selena.

Dopiero teraz mogłem ją ujrzeć w świetle. Naprawdę była bardzo ładna, cóż po chwili zwróciłem uwagę, że zaciekawiła mnie znacząco. Po krótkim przemówieniu, podziękowała za nagrodę i wróciła na swoje miejsce. Chciałem ją poznać, wiem może to dziwne. Bo jeszcze niedawno nie miałem ochoty koło niej siedzieć. Ale cóż, takie jest życie.

- Mogę zobaczyć? - palnąłem pierwsze zdanie które mi przyszło na myśl.

- A ty swojego nie masz? - spytała roześmiana.

- Owszem mam, ale chciałem zagadać. - zawsze byłem szczery, dziewczyny to lubiły.

- W jakim celu? - zapytała podejrzliwie.

- W celu zapoznania, w celu zaproszenia na randkę lub w celu złamania serca. Co jak pewnie wiesz, jest w moim stylu – oznajmiłem uszczypliwym tonem.

- Aż tak bardzo Ci zależy na tym aby się pochwalić że ze mną sypiasz? - jej ton wskazywał , że lekko ją uraziłem.

- Oh Miley, skończmy temat.

Cała gala przebiegała miło, razem z chłopakami zgarnęliśmy 3 nagrody. A rozmowa z Miley toczyła się dalej. Czułem się świetnie do występu Taylor. Na początku powiedziała „to dla niego napisałam tak wyjątkową piosenkę”, mówiąc to cały czas patrzała się w moją stronę. Melodia nie był powalająca, ale tekst był naprawdę kontrowersyjny.

„Mówiłeś, że mnie kochasz. A tymczasem oglądałeś się za innymi.”
„Twoje słowa były bez warte. Każdy moment był stracony.”
„Teraz stoję tu i pokazuje światu kim naprawdę byłeś, kim naprawdę jesteś.”

Nie spodobało mi się, to co śpiewała. Przy wszystkich odważyła się opisać nasz związek. Postawić mnie w jak najgorszym świetle. Pokazać kim dla niej jestem. Miałem tego dość, tego jej wyżalania się w piosenkach. Każdy głupi mógł się skapnąć, że to chodzi o mnie.

„To była szczeniąca miłość i pewny sylwester.”
„Czy twe pełne dumy zielone oczy czują smutek?”
„Twoje kręcone włosy zwabiły moje serce.”


- Moim zdaniem Tay przesadziła, lubię ją ale nie powinna okazywać aż tak swoich uczuć. - stwierdziła Miley po swoim występie.

- Masz rację, pójdę do niej po występie.

I tak też zrobiłem, poszukałem jej i zacząłem swój monolog.

- Taylor czemu to zrobiłaś? Rozumiem, mogłem Cię skrzywdzić. Ale nie zrobiłem tego celowo. Czemu musisz każdemu chłopakowi pokazywać, jak bardzo go nienawidzisz. I nie moje słowa nie były bez warte,. Bo ja Cię wtedy kochałem.

- Harry, czyż nie byłbyś smutny po zerwaniu? - spytała wyraźnie zmieszana.

- Ale smutny nie znaczy gotowy zemścić się na byłej. - odparłem.

- To była jedyna ucieczka, przepraszam Harry. Nie złość się już. - po tym podeszła bliżej i mnie przytuliła.//
                                                                                                 Horanowa♥

środa, 28 sierpnia 2013

Zły nawyk//Justin

Hej. Zacznijmy od tego, że wracam na bloga. Wiola mi mówiła, że jak będę chciała to mogę wrócić, miałam Ci napisać na fb, ale nie jesteś dostępna. Haha XD No więc, dodaję akurat dzisiaj tego imagina bo są moje urodzinki. Fajny dzień. Ale nie po to tu jestem, żeby pisać o moich urodzinach 8))) Napisałam dość długiego imagina, o Justinie. Mam nadzieję, że wam się spodoba.



Słyszę dźwięk budzika i wstaję. Powoli, ciesząc się tą chwilą ciszy. Zjem coś, ubiorę się i wyjdę na zewnątrz do tłumu fanów wykrzykujących moje imię. Podoba mi się to co robię, momenty w których uszczęśliwiam tak dużą ilość osób. Wiem, że oni są tu dla mnie. Ja staram się być dla nich. Dzień jak co dzień. Dzisiaj nie mam żadnego koncertu, więc postaram, się napisać parę wersów jakiegoś utworu.

~ I just need somebody to love ~

Wyszedłem z hotelu z nadzieją, że Beliebers pozwolą mi przejść. Rzeczywiście tak zrobiły, ale w zamian dałam im kilka autografów i porobiliśmy wspólne zdjęcia.
To co brachu, gdzie jedziemy? - spytał się Scooter jak wsiadłem do limuzyny.
- Chodźmy na jakiegoś fastfooda, proszę. - uśmiechnąłem się do niego znacząco.
- A w hotelu się nie najadłeś? - widocznie był zdziwiony.
- Czy ty kiedykolwiek jadłeś hotelowe żarcie?
- Tak. - roześmiał się - Zaraz dokończymy, aby odbiorę. - powiedział i wyciągnął telefon z kieszeni.
Siedziałem tak z 5 minut, nawet nie wiedząc o czym gada Scooter, ponieważ mówił po włosku.
- O co chodziło? - zapytałem gdy się rozłączył.
- Dzwonili z Włoch, proszą o Twój koncert dla prezydenta.
Osłupiło mnie. Ja mam śpiewać dla prezydenta Włoch?
- Zgodziłeś się?! - krzyknąłem na cały głos.
- To Twoja decyzja. Sam musisz ją przemyśleć. Tymczasem ja muszę załatwić sprawy związane z tym, dlatego nie pójdziemy na żadne jedzenie. - trochę posmutniał, rzadko zdarza się okazja na jakiegoś hotdoga czy hamburgera.
- Dobrze, następnym razem. - uśmiechnąłem się i ubrałem czapkę – pójdę sam, trzymaj się.

~ Baby, we can go nowhere but up ~

-Poproszę jednego hamburgera. - powiedziałem do kelnerki, która mnie na szczęście nie rozpoznała.
Trochę ludzi tu było, ale na szczęście poczułem się bezpieczny. Nagle weszła piękna dziewczyna. Długie, czarne włosy, koszulka na ramiączkach na to jeansowa kamizelka i czarne legginsy. Nawet nie wspomnę o jej nogach. Jednym słowem ideał. Patrzyłem się na nią już z dobrą chwilę. Pewnie dlatego szła w moją stronę... Chwila ona szła w moją stronę!
- To ty Justin? - spytała , jakby nigdy nic.
- Tak, ale skąd wiesz?
- Kelnerka mi powiedziała. - uśmiechnęła się.
- Ale, dlaczego nie zawiadomił prasy? - spytałem zdziwiony.
- Bo jest w porządku – odezwała się kelnerka i podała mojego hamburgera. - Proszę, smacznego.
- Dziękuję, a ty czemu tu jesteś?
- Chciałam z Tobą porozmawiać. Takie marzenie. - trochę się zmieszała.
- Jesteś Belieber?
- Nie. - odpowiedziała.
- To czemu...
- Nieważne, nie zrozumiesz. Tak w ogóle to jestem Jessica Englert. - pierwszy raz się uśmiechnęła.
Byłem nią oczarowany. Rozmawialiśmy około pół godziny. Czułem jakby czas się zatrzymał. Mogłem tak z nią spędzać każdą wolną chwilę. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia.

~ I'm falling in love all over again ~

- Proszę oto pański rachunek. - tą bardzo miłą rozmowę przerwała nam kelnerka.
Szukałem i szukałem pieniędzy , dopiero po chwili zorientowałem się , że zostawiłem portfel w hotelu.
- Mam do Ciebie prośbę, mogłabyś zapłacić za mnie. Oddam Ci, teraz niestety nie mam portfela. - miałem nadzieję, że się zgodzi.
- Dobrze, nie musisz oddawać. - każde słowo które wypowiedziała było perfekcyjne.
- Ale oddam, dziękuję. Mogłabyś mi podać swój numer telefonu?
Może to było dość prostackie pytanie. Może to było nie na miejscu, ale ja po prostu się w niej zakochałem i chciałem ją poznać bliżej.
- Jasne. Zapisuj 54 678 874. - spojrzała się i mnie zahipnotyzowała. - Proszę tu masz pieniądze, ja już idę.
Nie zdążyłem nawet się z nią pożegnać. Miałem jej tyle do powiedzenia, mimo , że znaliśmy się zaledwie godzinę. Zapłaciłem i wyszedłem. Była tak bardzo intrygująca, tak bardzo mi się spodobała. Wiedziałem, że muszę o nią walczyć.

~ I wish we had another time, I wish we had another place ~

Postanowiłem do niej zadzwonić, w końcu muszę jej zrewanżować wczorajszą „pożyczkę”. Wykręciłem jej numer i czekałem na odpowiedź. Niestety nie odbierała. Po chwili jednak dostałem SMSa.

*Nie mogę rozmawiać, napisz. I kto ty jesteś?*
*Justin. Możemy się dzisiaj spotkać?*
*19.00 Patrick St. 42*

*Dzięki*

Byłem bardzo szczęśliwy, rozpierała mnie duma. Czułem euforię, coś niesamowitego. Kupiłem bukiet róż i zjawiłem się pod wskazanym adresem. Zadzwoniłem do drzwi, a po chwili odebrała Jessica.
- Witaj. - nie lubiłem sposobu w jaki na mnie wpływała.
- Cześć. Proszę to dla Ciebie. - Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Dziękuję, nie trzeba było. Wchodź.
Miała bardzo intrygujący dom, pełno było w nim pamiątek. Wieczór minął ciekawie. Bardzo ciekawie. Mnóstwo tematów. Trochę więcej wina i pijana bliskość.
- Wiesz, że Cię bardzo lubię. - powiedziała i zaczęła się śmiać Jess.
- Ja Ciebie też. Masz takie piękne oczy. - przybliżyliśmy się trochę do siebie. - I włosy. - zgarnąłem kosmyk z jej twarzy.
- Myślisz? - spytała zupełnie poważnie.
- Ja to wiem.
Nie trzeba było długo czekać, abyśmy zaczęli się całować. Na początku delikatnie, próbując powoli. Później coraz bardziej namiętnie, jakbyśmy nie mogli bez siebie żyć.

~ I'm overboard and I need your love ~

Obudził mnie silny ból głowy, musiałem uporządkować wczorajsze wydarzenia. Poszedłem do Jess , miło nam się rozmawiało, polało się trochę wina i poszedłem z nią do łóżka. Złość to jedyne co teraz czuję, pomyśli, że ją wykorzystałem. Kiedy po tej nocy ją naprawdę kocham. Leżałem obok niej, widać że nie spała. Postanowiłem rozpocząć rozmowę.
- Hej, jak się spało? - zacząłem na luzie, głaskając ją po główce.
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła.
Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - dokończyła. - Nie Justin, nie jestem jedną z tych dziewczyn które idą do łóżka po lampce wina. Uległam Twojemu urokowi! A mogę się założyć, że specjalnie mnie uwodziłeś! - ostatnie słowo wypowiedziała ze łzami w oczach.
- Jess, to nie tak. Spodobałaś mi się od samego początku. Zakochałem się w tobie mała. - powiedziałem i ją przytuliłem.
Potrzebna mi ta bliskość. Coś wspaniałego. Nie do określenia.
- Jess czy chciałabyś być moją dziewczyną? - powiedziałem sam lekko zdziwiony.
- Wiesz, ja Cie bardzo lubię. Chciałabym mieć Ciebie na wyłączność. Ale obawiam się, że mówisz o tylko i wyłącznie dlatego. Że poszłam z Tobą do łóżka. - zesmutniała i zaczęła się ubierać.
- Chciałem się Ciebie wcześniej spytać. Wydaje mi się , że ten krok nas do siebie zbliżył.
- Dobrze. - odparła, nieco przybliżając się do mnie.
Znów ją poczułem. Tak bardzo chciałem ja czuć.

~ Cuz everything's gonna be alright ~


Minęły już dwa miesiące, a nadal kocham Jess. Tak jak ona kocha mnie, tą swoja perfekcyjną miłością. Ona jest idealna, ma wszystko czego jej zazdroszczą. Media dobrze przyjęły nasz związek, a Beliebers jeszcze lepiej. Szczerze? Polubiły ją. Cieszę się, że mam takie fanki. Najlepsze na świecie. Kolejne spotkanie z Jessicą i kolejne sekrety, pocałunki, czułe słówka.

Zapukałem do drzwi, ale nikt nie otworzył. Planowałem jej zrobić niespodziankę. Więc kupiłem dokładnie taki sam bukiet, jaki dostała ode mnie tamtego, pierwszego wieczoru. Niestety długo mi nie otwierała, nacisnąłem klamkę, a drzwi się otworzyły. Byłem trochę na nią zły, że naraża się na takie niebezpieczeństwo. Ale następny widok był dla mnie jeszcze większym szokiem. Jess siedziała na podłodze i wdychała jakiś proszek.
- Jessica co ty robisz?! - wrzasnąłem i do niej podbiegłem.
- O Justin hihi. - gadała bardzo nieracjonalnie,. Ale w końcu była pod wpływem.
- Przestań, już, natychmiast!! - przestałem nad sobą panować.
Musiałem za wszelką cenę to od niej wyciągnąć.
- Oddaj to! - wyszarpnąłem jej z ręki torebeczkę.
- Nie!! - widocznie się zdenerwowała.
Doszło do lekkiej szarpaniny między nami. Nie chciałem jej powstrzymywać agresją, ale musiałem. W końcu nie wytrzymałem i ją uderzyłem. Oddała posłusznie narkotyki, ale zaczęła płakać. Tak mocno, że zaczynałem się o nią bać. Chciałem ją przeprosić, cokolwiek zrobić. Ale pobiegła na górę. Zostałem sam z poczuciem winy. Siedziałem tak pół godziny, dopóki nie uświadomiłem sobie, że trzymam w ręce tą torebeczkę. Tak bardzo ją kochałem, co ja zrobiłem. Nagle to potoczyło się samo! Wziąłem trochę i po chwili nie czułem już żadnego smutku. Trochę kręciło mi się w głowie, ale czułem tak pobudzającą euforię, że warto było. Siedziałem jeszcze dłużej, opróżniając całą torebkę powoli. Ciesząc się sam do siebie, krzycząc z radości. Postanowiłem pójść do Jess, wstałem. Trudno było iść, czułem że moje nogi są ciężkie. Jak ołów. Kręciło mi się coraz mocniej. Nawet nie poczułem momentu w którym upadłem.

~ I will catch you if you fall~

Poranne promienie światła muskały z lekka moją twarz. Podniosłem głowę i zauważyłem, że leżę na podłodze. Pamiętam to bardzo dobrze. Byłem taki zły, że wziąłem narkotyki. Zacząłem siebie nienawidzić, przestałem siebie szanować. Jestem już nikim. Uderzyłem osobę którą kocham ponad wszystko. Narkotyki? Staczasz się Justin. Co na to Twoi fani? Rodzina? Przyjaciele? Przecież ich też kocham, nie mogę im tego zrobić. W momentach kiedy człowiekowi jest smutno, źle, okropnie dochodzi do samookaleczenia? Każdy chce się pozbyć bólu psychicznego, tego co mu leży na sercu. Wziąłem jakieś nożyczki które leżały jak najbliżej. I zacząłem je wbijać w skórę, czekając aż poleci krew. Nie powinienem. Ale to kojące. Wiem, że to uzależnia. Ale na chwilę pomaga. Przecież zostają blizny. Ale ból fizyczny daje ukojenie.

Robiłem tak około dwa tygodnie. Rano budziłem się z świadomością, że brałem..Raniłem jak na razie tylko i wyłącznie siebie. W południe i do wieczora byłem tym Justinem co zawsze. Kochałem Jess, dawałem jej mnóstwo prezentów. Bałem się wieczorów. Tego sztucznego szczęścia. Potrzebowałem pomocy. Czasami razem z Jess siadaliśmy i wspólnie ''zaliczaliśmy'' ranki i wieczory. Moja miłość do niej z dnia na dzień była coraz bardziej silniejsza. Ale chciałem to przerwać. Musiałem.
- Jessica , musimy zakończyć nasz związek. On doprowadza do wspólnego wyniszczenia. Idę na odwyk za nim nie jest za późno. Za miesiąc trasa, nie mogę zawieść wszystkich osób które mnie wspierają. Moim zdaniem też powinnaś poprosić specjalistę o pomoc. I jeszcze jedno mimo że kończę ten związek to i tak jesteś najjaśniejszym promykiem, perfekcyjną dziewczyną z kawiarni. Kocham Cię.- powiedziałem jej to, długo nad tym myślałem, ale w końcu się udało. Oczekiwałem od niej jakiejkolwiek odpowiedzi, ale ona tylko zatrzasnęła drzwi.

~ You are only one who can save me ~

„Drogi Justinie
Piszę to w liście, ponieważ nie mogę Cię zobaczyć, Gdybym choć na chwilę spróbowała z Tobą porozmawiać w rzeczywistości, obawiam się, ze mogłabym wariować. Wiesz jaki jesteś dla mnie idealny? Pewnie nie. To ci opowiem. Każdego dnia powtarzałam sobie jakie to mam szczęście, posiadać takiego chłopaka. Jak ty. Jus nawet nie wiesz jak Cię mocno kocham. I te Twoje oczka, idealne usta, perfekcyjne ciało, ułożone włosy. Całego Ciebie. Wiem też, że niestety nie możemy być razem. Chcesz wyjść na prostą, rozumiem Ciebie tak bardzo, jak nienawidzę siebie. Mam nadzieję, że już z tego wyszedłeś. Ja nadal w tym siedzę. Sama. Z jednej strony dobrze, że odszedłeś. Dasz radę, nie polegniesz. Będę w Ciebie wierzyć. Musisz tylko zapomnieć o tych rankach i wieczorach. Z drugiej strony źle, że Cię nie ma. Nawet nie wiesz jak bardzo za Tobą tęsknie. Potrzebuję Cię. Twojego dotyku. Nie pójdę na odwyk bo nawet gdy skończę z uzależnieniami to i tak będę cierpieć. Nie mam już dla kogo żyć, oddychać, śmiać się, płakać, krzyczeć, mówić, śpiewać. Po prostu nie mam. Pokaż na co się stać. Dasz radę. Nigdy o Tobie nie zapomnę i mam nadzieję,. Że ty też nie.
Jessica”

Leciała mi łza za łzą, gdy to przeczytałem. Kochałem ją zdecydowanie za mocno. Cierpię, dam radę i mimo wszystko będę w nią wierzyć.
To był chyba Londyn, oglądałem wiadomości z USA przed pójściem spać. Jak zawsze w trasie. Gdy usłyszałem paraliżującą wiadomość.
„Jessica Englert popełniła samobójstwo. Czyżby przez to, że rzucił ją Justin? Na razie...”
Nawet nie miałem ochoty tego słuchać. Tą noc spędziłem płacząc i wykrzykując jej imię.

~ There's nothing like us ~

Słyszę dźwięk budzika i wstaję. Powoli do mnie dociera, że jej nie ma. Nie wiem czy się uśmiechnąć, że ona już nie musi cierpieć. Czy mam cierpieć dlatego że ona nie może już się uśmiechnąć. //Horanowa♥

środa, 21 sierpnia 2013

"-Dzisiejsi nasi goście..." //2

Hej kochani
Na początku przepraszam was, że nic się nie pojawiło przez jakiś miesiąc. Niestety adminka która pisała tu z nami zrezygnowała, jeśli ktoś chciałby pisać na blogu, niech napisze na maila 
imaginy.o.conorze.1d.jb@tlen.pl. Obawiam się, że gdy się zacznie rok szkolny, a ja nadal będę pisała tu sama (Ola jeszcze nie wie czy wróci do pisania na blogu) imaginy będą się pojawiać mniej więcej 2 razy w tygodniu jak dobrze pójdzie. Może teraz trochę przyjemniejsze rzeczy. Kto idzie na "This is us"? ;D Dziękuję za tyle odwiedzin ;* Komentujcie ;P //Viollet
Miłego czytania:)

Otworzyłam żółte drzwi, a za nimi ukazał mi się Niall siedzący po turecku na podłodze, widocznie zaczął się już nudzić i bawił się palcami.
-Jakaś ty spostrzegawcza, -Wreszcie ktoś musi być.
-Niall- szepnęłam -Wszyscy widzą cię.
-Chwila jeszcze.
-I już wszyscy wiemy, w jakich jesteście zespołach.- powiedział prezenter
Jak na komendę blondyn zerwał się z podłogi, na co ja się cicho zaśmiałam. Dołączyli do mnie reszta chłopaków z One Direction, a do Mirandy The Wanted. Skierowaliśmy się do 6-osobowych kanap, które zamienili za miast sof i foteli. Usiadłam między Zaynem a Harrym. Ten drugi zaczął znacząco poruszać brwiami, ja za to powstrzymywałam się żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-A teraz słuchać uważnie, bo powtarzać nie będzie mi się chciało.- oznajmił prezenter, a publiczność się zaśmiała. –Otworzycie restauracje.- mimowolnie wszyscy wlepili w prezentera wzrok. –Będziecie mieli 2 tygodnie, żeby wykończyć lokal, następnie przez miesiąc będziecie prowadzili go. Wszystkie zarobki będą przeznaczane na organizacje dobroczynną, którą wybierzecie. Dostarczymy wam wszystkie potrzebne materiały, a potem zaopatrzenie. Na koniec ludzie wybiorą, kto ma wygrać, a zwycięska drużyna dostanie pięćset tysięcy funtów na rzecz organizacji charytatywnej. Macie jakieś pytania?
Niall od razu się odezwał.
-A mamy inne wyjście?
-Raczej nie.- odpowiedział prezenter a publiczność się zaśmiała. -Macie tu plan lokalu, adres i kamerę, będziecie nagrywać coś w po dobie video diary z waszej działalności. To, co widzimy się za tydzień, zobaczymy, co przez ten czas zrobicie.- podał mi i Mirandzie plik papierów i pudełko z kamerą. Prezenter obrócił się w stronę kamery.- Na dzisiaj kończymy i widzimy się za tydzień. Do zobaczenia.
Reżyser krzyknął cięcie i skierowałam się w stronę garderoby.  Gdy weszłam do pomieszczenia od razu zdjęłam nie wygodne szpilki. Na co moja stylistka Zoey, a zarazem najlepsza przyjaciółka pokręciła głową z dezaprobatą.
-Czy ty nigdy nie nauczysz się szanować szpilek?
-Też miło cię wreszcie zobaczyć, ten program naprawdę się dłużył.
-No dobra naprawdę dobrze wypadłaś, ale mogłabyś nie rzucać szpilkami.
-Jak znajdziesz mi wreszcie jakieś wygodne to się nad tym zastanowię.
-Ale idziesz ze mną na zakupy.
-Max trzy godziny.
-Cztery
-Nie.
-Trzy i pół.
-Przez najbliższe dwa tygodnie ubieram tylko trampki żadnych szpilek.
-Zgoda. Dalej siadaj trzeba zmyć z ciebie tą tapetę.- Tapeta najgorsze przekleństwo występów w TV niby cienka warstwa, ale i tak za dużo. -Gadaj, co ty zrobiłaś, że Styles tak się na ciebie gapił i robił…
Jak na zawołanie do garderoby wpadł Harry.
-O wilku mowa… -mruknęłam.
-Hej, co się gapiłem na ciebie?
-Wiesz, że nie ładnie podsłuchiwać?- powiedziała, Zoey powstrzymując chichot.
-Oj tam. A tak po za tym mam z chłopakami romans do Ross.
-Czy ja czegoś nie wiem?- moja kochana przyjaciółka skierowała się do mnie.
-A ja powinnam wiedzieć?
-O tym, jaki to ja przystojny jestem pogadacie sobie potem…
-Styles, raz za grosz skromności nie masz, dwa czytacie w myślach to ty nie potrafisz.- przerwałam mu.
-Ty nie wiesz, co ja potrafię.- powiedział dumnie. Na co my zareagowałyśmy śmiechem.
-A w ogóle potrafisz coś?- wydusiłam przez śmiech.
-A pokazać ci?
-Wiesz, co jak na razie nie skorzystam, ale Zoey na pewno jest chętna.
-Hahaha mów za siebie.
-Drogie panie później rozstrzygniecie, która pierwsza się przekona, a na razie, Ross chcemy jechać zobaczyć ten lokal i coś tam już rozplanować. Jedziesz z nami?
-Raczej nie zaryzykuje puszczenia was tam samych. Zoey nie powinnam tak cię wykorzystywać, ale byłabyś tak dobra i przywiozła mi na miejsce kawę coś czuję, że długo z tam tond nie wyjdę.
-Nie ma sprawy. Moja młodsza kuzynka uwielbia ich. Z tego, co o nich mi opowiadała wychodzi jeden, wniosek zachowują się jak dzieci, już ci współczuje.
-Ja tu nadal jestem i wszystko słyszę.- odezwał się Harry.
-Dobra, idź już. Przebiorę się i zejdę do was, czekajcie w kawiarni na dole.
-Może jednak zostanę.
-Jak zaraz nie wyjdziesz, będziesz rozdawał ulotki w stroju wielkiego hot doga przed wejściem do restauracji.
-Nie będę.
-A zakład, że będziesz, jak nie wyjdziesz stąd za dziesięć sekund.
Choć to powiedziałam on i tak niewzruszony stał w miejscu.
-Trzy, dwa…
I już go nie było.
-Widzę, że poradzisz sobie z nimi.
-Wreszcie na coś się przydał opieka nad pięciolatkiem.

-Taaa tego się nie zapomni.