sobota, 4 maja 2013

Londynie nadchodzę! cz.2

Hej przepraszam, że nic nie dodawałam. Pamiętajcie o konkursie na admina/adminke. //Viollet
Miłego czytania:)

*Kilka lat później*
Ostatni raz widziałam Nialla na imprezie w klubie.
Skończyłam studia. Poznałam też Johna. Jestem z nim zaręczona.
Jestem w 4 miesiącu ciąży. Ojcem dziecka jest Niall. 4 miesiące temu na imprezie, blondyn "zabrał" mnie do łóżka, był tak pijany że nawet nie wiedział z kim idzie. Potem rano uciekłam z tam tond za nim się obudził.
John myśli, że to jego dziecko i lepiej żeby tak było.
Wracałam ze zakupów. Byłam już pod drzwiami mieszkania. Musiałam tylko znaleźć klucze. Gdy weszłam do środka zobaczyłam Johna i jakąś blondynę jak się całowali. Rzuciłam zakupy na podłogę. to samo zrobiłam z pierścionkiem i wybiegłam z domu.
Złapałam taksówką i pojechałam do Jess. Ona tylko wiedziała prawdę o Niallu.
Zapukałam do drzwi, otworzył je jej mąż a mój brat Bartek był o dwa lata starszy ode mnie (tak samo jak Jess) ale zawsze troszczył się o mnie jak na starszego brata przystało.
-[T.I.]- przytulił mnie, na pewno musiał się przerazić moim widokiem gdy zobaczył mnie zapłakaną - Jess chodź tu.
Moja przyjaciółka od razu przyszła, z Lux ich dwuletnią córeczką. Podała Lux Bartkowi a mnie przytuliła.
-Zostawię was same.- powiedział  i poszedł z małą do jej pokoju.
-[T.I.]chodź do salonu powiedz mi co się stało.
Poszłam do salonu, a Jess wstąpiła jeszcze do kuchni zrobić herbatę. Po 5 minutach wróciła z dwoma kubkami gorącego napoju, postawiła je na stoliku i usiadła koło mnie.
Opowiedziałam Jess co się stało, co wywołało u mnie jeszcze większy płacz.
-Jess mogę się u was zatrzymać? Chociaż na parę dni.
-Możesz zatrzymać się u nas na ile chcesz.
-Kochana jesteś, nie wiem jak ja ci się odwdzięczę.
-Nic od ciebie nie przyjmę, wiem że ty też byś zrobiła to samo dla mnie.
Jess przytuliła mnie.
-Chodź musisz odpocząć, znajdę ci jaką piżamę, powinnam mieć jakąś która będzie na ciebie dobra.
-Ej- trzepnęłam ją lekko w ramię -Nie obrażaj mnie, sam niedawno "taka" byłaś.
-Byłam i będę.- uśmiechnęła się szeroko.
-Jak... Jesteś w ciąży?!
-No tak.
Zaczęłam piszczeć, przytuliłam ją mocno.

*5 miesięcy później*
Wyszłam z Lux na spacer. Jess miała dziś wizytę u lekarza, miała iść tam z Bartkiem. Zaoferowałam się, że zaopiekuje się małą.
Poszłyśmy do parku. Lux ciągnęła na plac zabaw. Mała poszła do piaskownicy, a ja usiadłam na ławce. Usłyszałam, że dostałam sms. Wyciągnęłam telefon i spojrzałam na wiadomość, była od Jess; napisała, że będą trochę później bo jadą zrobić jeszcze zakupy. Schowałam telefon i spojrzałam w kierunku piaskownicy gdzie bawiła się Lux. Nie było jej tam, przeraziłam się, przecież nie mogłam zgubić własnej bratanicy.
Wreszcie ją zobaczyłam, szła w moją stronę z jakimś mężczyzną za rękę.

*Niall*
Przechodziłem przez park, gdy zobaczyłem na oko dwuletnią dziewczynkę. Podszedłem do niej, przykucnąłem.
-Hej, jak masz na imię?
-Lux.- powiedziała cicho.
-A ja Niall. Przyszłaś tu z mamusią?
-Z ciocią.
-A gdzie ona jest?
-Nie wiem .
-To chodź poszukamy jej. Gdzie się bawiłaś?
-W piaskownicy.
-Pójdziemy tam, ciocia na pewno się o ciebie martwi.
Poszliśmy na plac. Lux od razu pociągnęła mnie do piaskownicy.
-Lux!-usłyszałem bardzo znajomy mi głos -Matko jak ja się o ciebie martwiłam.
Lux podeszła do kobiety i przytuliła ją.
-Pan Niall pomógł mi.
Zaśmiała się, jej śmiech brzmiał tak samo jak śmiech [T.I.].
-Jaki pan Niall?
Mała wskazała na mnie. Spojrzała na mnie. Kurde przede mną stała [T.I.] widziałem ją jakieś 5 lat temu. Teraz była dorosłą kobietą w dodatku w za awansowanej ciąży.
-[T.I.]?
-Horan?
-Kto będzie szczęśliwym tatusiem?
Nie odpowiedziała.
-[T.I.] możesz mi wszystko powiedzieć.
-Niall nie mogę, wszystko się zmieniło, nie wiem czy mogę ci nadal ufać. Ałł...
"Złapała" się za brzuch.
-[T.I.] co jest?
-Niall szybko dzwoń po karetkę.
-Ale co się dzieje?
-Horan idioto nie widzisz że rodzę?!
Wydarła się na mnie, na placu było już pusto, a Lux patrzała na nas zdezorientowana.
-Horan pospiesz się!
Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłem po karetkę. Miała przyjechać za 10 minut.
-Masz- podała mi telefon -Zadzwoń po Bartka, niech przyjdzie po Lux.
Wybrałem odpowiedni numer. Po dwóch sygnałach odebrał.
-Bartek, szybko przyjdź na plac zabaw w parku po Lux.
-Po co? Horan?!
-No nie wiem, [T.I.] rodzi?! Nie św.Mikołaj!
-Kurde. Już biegnę.
Po nie całych 5 minutach był.
-Gdzie Lux?
-Tam na ławce.- wskazałem
Podbiegł do ławki i wziął małą na ręce.
-Poradzisz sobie?- skierował się do [T.I.]
-Tak. Horan gdzie ta karetka?!
Jedzie już.

*Następnego dnia*
[T.I.] była zmęczona po porodzie. A ja w tej chwili piłem 5 kawę. Przez cały czas byłem w szpitalu.
Było około 9 rano kiedy [T.I.] się obudziła.
-Niall co ty tutaj robisz?
-Cały czas tu byłem.
-Nie musiałeś.
-Musiałem. [T.I.] muszę ci coś powiedzieć, pamiętasz naszą rozmowę 5 lat temu, gdy przyjechałaś do Londynu? Wiem, że teraz jest już za późno bo masz pewnie męża, który zaraz tu przyjedzie żeby zobaczyć swoje dziecko. Chcę tylko żebyś wiedziała kochałem cię i nadal cię kocham.
Wstałem z krzesła i skierowałem się do wyjścia.
-Niall zaczekaj, nie mam męża który przyjedzie zobaczyć swoje dziecko, bo ojciec dziecka wyznał mi przed chwilą miłość.
Zamurowało mnie.
-Ale [T.I.] jak to, przecież my nigdy...
-Niall, gdybyś mniej wypił na imprezie 9 miesięcy temu, wiedziałbyś z kim idziesz do łóżka, a może nawet byśmy tam nie poszli.
-[T.I.] przepraszam cię...
-Nie ma za co przepraszać, stało się. Jesteś ojcem.
-Przepraszam cię, muszę zadzwonić.
-Jasne.
Wyszedłem na korytaż i wybrałem odpowiedni numer.
-Liam?
-Nie Danielle, Liam jeszcze śpi, tak jak reszta chłopaków.
-Mogłabyś ich obudzić i powiedzieć, żeby przyjechali do szpitala, ty zresztą też.
-Niall coś się stało?
-Jestem cały, spokojnie, proszę przyjedźcie. 2 piętro sala 105 będę tam.
-Dobra za jakąś godzinę będziemy. Pa.
-Cześć.
Rozłączyłem się i wszedłem do sali.
-Już jestem. Tak w ogóle to chłopiec czy dziewczynka?
-Dziewczynka.
-Mogę ją zobaczyć?
-Zaraz pielęgniarka powinna ją przynieść.
Rzeczywiście, po chwili drzwi od sali się otworzyły i weszła pielęgniarka. Podała małą [T.I.].
-Mała jest okazem zdrowia. Gratuluje.
Powiedziała i wyszła.
-Mogę ją potrzymać?
-Jasne.
Podała mi dziecko.
-Jakaś ty mała. Piękna po mamusi.
-Niall...- trzepnęła mnie lekko w ramię.
-No co prawdę mówię. Twój tatuś jest idiotą...
-Nie jesteś. To moja wina że powiedziałam ci dopiero teraz, mogłam wcześniej, ale nie chciałam ci niszczyć kariery.
-Ale gdybym cię wtedy zatrzymał, teraz może byś miała pierścionek zaręczynowy ode mnie, byłbym przy tobie przez całą ciąże.I nigdy nie uznałbym, że zrujnowałaś mi karierę. Był bym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
-A teraz nie jesteś? Masz córkę...
-Ale nie mam ciebie.
-Niall daj mi małą.
-Daj mi jeszcze chwilę.
-Niall...
Podałem małą [T.I.]
-Teraz mnie pocałuj.
-Ja?
-Niall nie, wiesz superman. Jasne, że ty głuptasie.
Nasze usta złączyły się w pocałunku.
-Kocham cię.- wyszeptała [T.I.]
-Ja was bardziej.
W tym momencie do sali wpadło 4 wariatów, a za nimi weszła Dan.
-Dobra gołąbeczki czułości na później. A teraz gadać co się tutaj dzieje i kim jest ta kobieta z dzieckiem.- zaczął Harry
-Ta kobieta to [T.I.], a ojcem tego dziecka jest pewien Irlandczyk, którego kumple nie umieją się zachować nawet w szpitalu.
Wszystkich wryło, od razu zrozumieli o co mi chodzi, tylko Dan nie była zaskoczona. Podeszła do [T.I.] i ucałowała w policzek.
-Cześć kochana i jak tam się czujesz?
-Wszystko jest w porządku.
-A dziecko?
-Okaz zdrowia.
-Wy się znacie?- dopiero teraz się odezwałem.
-A dlaczego miałabym nie znać własnej kuzynki?-(Dan)-Wybraliście już imię?
-Myślałaś już nad tym?- skierowałem się do [T.I.]
-Mam kilka pomysłów.
-Ja wiem!- krzyknął Louis -Kevin!
-Idioto nawet  nie wiesz czy to chłopiec czy dziewczynka.
-Chłopiec czy dziewczynka?
-Dziewczynka, a teraz siedź już cicho.
-Darcy!- krzyknął Harry
-Następny...
-Alice.- powiedziała [T.I.]
-Na drugie Darcy!- wydarł się Harry

***
Oświadczyłem się [T.I.]. Za miesiąc mamy wsiąść ślub.
Od wyjścia [T.I.] ze szpitala mieszkamy razem. Kupiliśmy domek jedno rodzinny na obrzeżach Londynu. Jeden pokój musiał być specjalnie przeznaczony na zabawki Alice. Harry i Louis przez cały czas wykłócają się kto jest lepszym wujkiem, przez co mała ma co raz więcej; pluszaków zaczynając od normalnych rozmiarów misiów kończąc na metrowych zającach i innych zabawek.