poniedziałek, 13 maja 2013

Raz się żyję//2

Hej
Miałam wstawić imagina wczoraj ale nie miałam weny niestety xd ale na szczęście dzisiaj do mnie "przypłynęła" ;p Piszcie czy wam się podobało, jak dla mnie trochę zepsułam końcówkę, powstała ona pod natchnieniem mojej przyjaciółki i dzisiejszej biologi xD Ze specjalną dedykacją dla niej Wercia dzięki ci ;*
No dobra chyba się za bardzo nie rozpisałam ;) Dzięki za 1555 wejść (z ostatniej ochwili) ;D //Viollet
Miłego czytania:)

Dobra raz się żyje, podejdę do niej.
Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć, miałem nadzieje, że to się samo jakoś potoczy.
Podszedłem do tablicy, spojrzałem na listę. Widniało tam moje nazwisko, zaraz pod nazwiskiem [T.I.]. Spojrzała na mnie.
-Hej, Conor prawda?
-Tak, no to gramy razem główne role.
-Na to wygląda.
-Może moglibyśmy spotykać się po szkole i ćwiczyli role.
-Jasne to od kiedy zaczynamy.
-Jutro mamy próbę może od poniedziałku?
-Spoko.
Już od dwóch tygodni spotykaliśmy się co dziennie po szkole żeby ćwiczyć role. Przez te dwa tygodnie zdążyliśmy się poznać jakby znalibyśmy się od lat. Wiedziałem o niej wszystko; że uwielbia żelki, gra na gitarze od pięciu lat i wie o tym tylko jej rodzina no i teraz ja też, pięknie śpiewa.
-Conor?- głos [T.I.] wyrwał mnie z zamyślenia.
-Tak
-Jutro mam test z matmy, musze się nauczyć, a w ogòle tego nie czaje. Dzisiaj nie możemy się spotkać.
-Z czego masz ten test?
-Algebra
-Mogę ci ją wytłumaczyć.
-Naprawdę? Dzięki nawet Nick nie chce mi pomóc. To po lekcjach u mnie.
-Ok.
Zadzwonił dzwonek.
-Dobra ja lece. Pa.- przytuliła mnie
Zmurowało mnie, przecież to był tylko przyjacielski uścisk. Co ja sobie wyobrażam.
Po lekcjach, weszedłem do sklepu i kupiłem żelki w kształcie liter i cyfr. Miałem już pomysł jak jej to wytłumaczyć.
Zadzwoniłem do drzwi, od razu je otworzyła
-Hej wreście jesteś, wejdź na górę a ja przyniosę napoje.
Poszedłem do pokoju [T.I.] i rozłożyłem na biurku żelki układając je wzór.
Właśnie skończyłem gdy do pokoju weszła [T.I.] z dwiema puszkami coli.
-Co to ma być?- wskazała na wzór z żelek.
-Żelki.
-To zauważyłam ale czemu ułożone są w jakiś głupi wzór z algebry?
-No co wreście miałem ci ją wytłumaczyć. Zaczynamy jeśli podasz zły wynik będzie kara.
-Ale...
-Nie ma ale. Pomyśl to ci się uda.
-x=14?
-Nie, masz jeszcze 2 szanse inaczej będzie źle.
-Conor...
-Dalej.
-yyy 59?
-Ostatnia szansa.
-Conor ja na prawdę tego nie czaje.
-Poddajesz się?
-No.
-Dobra sama tego chciałaś.
Zacząłem ją gilgotać.
- Aaa Conor przystań.- krzyczała i śmiała się jednocześnie.
-Nie.
-Nick pomocy!
Od razu wpadł do pokoju.
-Co tu się dzieje?(N)
-Uczymy się.(C)
-Nie wnikam czego się uczycie.(N)
-Zboczeniec.(T.I.)
-Matmy.(C)
-Aha spoko.(N)
-Nie martw się nic się jej nie stanie a trochę śmiechu jej nie zaszkodzi.(C)
-No to zostawiam was samych.(N)
-Zdrajca!(T.I.)
Wyszedł z pokoju.
-No to jaki jest ten wynik?
-17?
-Nie.
Znowu zacząłem ją gilgotać. Leżała ze śmiechu na podłodze, a ja byłem nad nią i nadal ją gilgotałem.
Nasze usta dzieliło kilka centymetrach. [T.I.] przybliżyła się, teraz jeden ruch wystarczył żeby nasze usta złączyły się w pocałunku. Zrobiłem ten ruch. Pocałunek był krótki ale czułem się jakby trwało to o wiele dłużej. Patrzyliśmy sobie w oczy. Może trwało to 5 minut albo chwilę. Straciłem poczucie czasu, dopiero teraz "oprzytomniałem".
-Ja chyba już pójdę.
-Conor zostań jeszcze...
***
-Tato nuuudzi mi się!- powiedziała nasza 5 letnia córeczka Mia.
-Jeszcze 5 minut temu chciałaś żeby tatuś opowiedział ci jak się poznaliśmy.- krzyknęła [T.I.] z kuchni.
-Ale to już jest nudne. Skąd się biorą dzieci?
-yyy...- wpędziła mnie w zakłopotanie -Chodź już spać, musimy jutro wcześniej wstać.
-Ale jutro sobota, nie idę do przedszkola.
-No ale jedziemy jutro do... Babci i musimy wcześniej wyjechać. Leć na górę, a ja zaraz przyjdę.
-Jeeej.
Gdy mała pobiegła do pokoju, podeszła do mnie [T.I.].
-Dlaczego ja nic nie wiem że jedziemy do mamy?- zachichotała
-To miałem tłumaczyć małej skąd się biorą dzieci? A jak już jesteśmy przy dzieciach to nie uważasz, że twoja mama powinna się dowiedzieć że będzie mieć wnuka lub kolejną wnuczkę.
-No niby tak, no a wtedy Mia będzie się bardziej dopytywać skąd się biorą dzieci.
-Coś na pewno wymyślisz.
-Czemu ja?
-Bo cię kocham.- pocałowałem ją.