Strony
Etykiety
- Imaginy (79)
- Imaginy Wysłane (8)
- Inne (2)
- Ogłoszenia parafialne (4)
- Opowiadanie (10)
- Różne (19)
sobota, 24 maja 2014
Zawieszam
Od ponad pół roku nic nie pojawiło się na blogu. Przepraszam was bardzo ale chyba już nie mam głowy do imaginów, mam parę zaczętych ale utknęłam w miejscu i nie wiem co dalej pisać. Na razie chcę się skupić na moim drugim blogu. Może jeszcze tu wrócę, albo Olcia. W każdym razie jeszcze raz was przepraszam i być może do napisania... //Viollet
środa, 18 września 2013
Ukryta Duma//Niall
HEJ! MAM DO WAS OGROMNĄ PROŚBĘ POSTARAJCIE SIĘ PISAĆ POD TYM POSTEM KOMNETARZ JEŚLI PRZECZYTACIE. CHCIAŁABYM ZOBACZYĆ ILE OSÓB CZYTA. A PRZYPOMINAM ŻE NIE TRZEBA MIEĆ KONTA NA GOOGLE.COM WYSTARCZY DODAĆ Z ANONIMA. SWOJĄ DRUGĄ WYDAJE MI SIĘ ŻE WEJŚCIA SIĘ ZMIEJSZAJĄ PROSZĘ REKLAMUJCIE TEGO BLOGA:* DRUGA CZĘŚĆ TEGO IMAGINA W TYM TYGODNIU. PRZEPRASZAM ZA UTRUDNIENIA JEŚLI CHODZI O CZAS REALIZACJI, ALE KOMPUTER MI SIĘ ZEPSUŁ I TRUDNO MI PISAĆ NA TABLECIE. JEŚLI SĄ W TYM IMAGINIE JAKIEŚ BŁĘDY TO NAJMOCNIEJ PRZEPRASZAM, ALE JEST 00.33 A JA JESTEM ZMĘCZONA. CHCĘ MI SIĘ W KOŃCU SPAĆ, WIĘC ZARAZ PÓJDĘ. NO TO MIŁEGO CZYTANIA;*
CZĘŚĆ I
Ubrana w jeansową kamizelkę, azteckie legginsy, czarną bluzkę i fioletowe trampki wyszłam na spotkanie z moją przyjaciółką. Dziś były moje urodziny, mam nadzieję, że nie zapomni. Nie sądze, aby mogłaby zapomnieć.
- Amy! -zawołała uradowana.
Prezentowała się świetnie zresztą jak zawsze. Idealnie ułoźone włosy, odpowiednio dopasowane ubrania zarówno kolorystycznir jak i fasonowo. Podbiegła, pocałowała mnie w policzek i szeroko się uśmiechła.
- Proszę, to dla Ciebie - powiedziała wręczając zapakowane pudełko w papier ozdobny - najlepszego! Szczęścia, wymarzonego chłopaka, pieniędzy, sławy, dobrych imprez i czego tam jeszcze sobie zażyczysz! - wykrzyknęła i mnie mocno przytuliła, odpowiedziałam tym samym.
-Oh Margaret dziękuję, jesteś kochana.
Ucieszona zabrałam się do rozpakowania. Rozdarłam papier i otworzyłam pudełko. W środku była moja wymarzona Xperia Z. Nie mogłam w to uwierzyć.
-To musiało kosztować fortunę - oznajmiłam.
- Nie przejmuj się, tylko ciesz się prezentem kicia. To co idziemy do maka? - spytała a ja twierdząco kiwnęłam głową w odpowiedzi.
Droga minęła nam przyjemnie, oczywiśnie nie obyło się bez o obgadywania paru chłopaków i dziewczyn. Po dotarciu na miejsce, usiadłam a Margaret poszła zamówić jakieś dwa zestawy.
- Mogę się dosiąść? - z zamyśleń wyrwał mnie głos nieznajomego chłopaka. Spojrzałam się w jego stronę i odpowiedziałam:
- Czemu nie. A z jakiego powodu chcesz się dosiąść? - spytałam pewnym siebie głosem.
Po czym zaczęłam go lustrować. Miał blond włosy, duże niebieskie oczy i jasną karnację. Ubrany zwyczajnie w skórzaną kurtkę, luźniejszą koszulkę, spodnie oraz Conversy. Jednak jego oczy w tym zestawie odgrywały największą rolę. Przyznam był nieziemsko przystojny.
- Ponieważ nie mam z kim siedzieć, a tu widzę też ktoś sam - znacząco się na mnie spojrzał i uśmiechnął.
- To nie tak, przyszła ze mną przyjaciółka Ale ona teraz kupuje.
- Mam sobie iść? - spytał lekko osowiały.
- Nie, zostań - odparłam trochę zawstydzona.
Po chwili rozmowy przyszła Margaret z jedzeniem. Przyznam że się zdzwiła gdy zobaczyła niebieskookiego blondyna przy naszym stoliku.
- Musimy się już zbierać - nagle powiedziała.
- Racja, idziemy jeszcze do kina.
- No to do zobaczenia kiedyś! - krzyknął przyjaźnie Niall i wyszedł.
- Miły z niego chłopak - oznajmiłam oczekując odpowiedzi - prawda? - spytałam, ale nadal nie dostałam odzewu.
Moja przyjaciółka tylko znacząco się na mnie patrzała i uśmiechała.
- Nie ukrywaj że Ci się podoba - odparła.
- Oj ty mnie za dobrze znasz aby ukrywać. Swoją drogą, to nie jest tak że on mi się od razu podoba. Ale zainteresowałam się nim. Przyznam się.
- Widzisz ja Cię znam!
- Na wylot! - dopowiedziałam i się głośno roześmiałyśmy.
"Drogi Pamiętniku! Dzień minął świetnie, Margaret dała mi nowy telefon na urodziny. Genialny prezent!:) A w maku poznałam Nialla, uroczy blondyn. Niestety nawet nie wiem jak się nazywa. A w związku z tym nie mam z nim jak się skontaktować. Mam nadzieję, że los złączy nasze drogi, a tym czasem idę spać. Może mi się przyśni?"
~Następnego dnia~
Cały dzień myślałam o Niallu, za każdym razemgdy jadłam, spoglądałam na mój nowy telefon. Jednym słowem, ciągle.
-Amy! - usłyszałam krzyk mamy z końca salonu.
- Tak?! -zapytałam hałaśliwie.
- Pójdziesz do sklepu po cukier i dwie galaretki? Muszę jutro zrobić ciasto.
- Jasne, już się ubieram - odpowiedziałam jej i zabrałam się za przygotowania. Beżowy sweter, granatowa spódniczka, Vansy, niechlujny kok, tusz do rzęs to wszystko czego było mi trzeba do wyjścia. Naszykowana poszłam do mamy po gotówkę i wyszłam. Po drodze rozważałam sprawę z blondynem, postanowiłam sobie odpuścić. Przecież w najbliższym czasie nic się nie wydarzy, nawet go nie spotkam. Byłam pewna, źe to ucuzcie minie. Lubiłam spacery, często sama wychodziłam na dwór i krążyłam po mieście. Tymrazem wybrałam sklep po drugiej stronie miasta. Szłam spokojnym krokiem, nagle zza rogu wyskoczyło 3 chłopaków w tym jeden był blondynem, tym blondynem..
- Hej. Miło mi cię widzieć! - podbiegłam do Nialla i przyjaźnie się uśmiechłam do jego towarzyszów.
- Yy...hej...spieszę się - widać był z lekka zdegustowany.
- Właśnie Niall, skoro się widzimy a nie sądze aby taka szansa jeszcze nadeszła przypadkiem. Mógłbyś dać mi swój numer? - zapytałam spokojnie.
- Słyszeliście chłopacy? - zwrócił się do nich - ona chciała MÓJ numer, mój! - wszyscy troje wybuchli śmiechem.
- Coś nie w porządku, jeszcze wczoraj w MacDonaldzie chętnie dałbyś mi swój numer - oznajmiłam z lekka speszona.
- Ale teraz nie dam! Zostaw mnie, mam ciekawsze rzeczy do roboty niż użeranie się z Tobą - powiedział i się obrócił.
- Niall! - zawołałam blondyna, dopiero po chwili się obrócił.
Podeszłam bliżej i mu ogłosiłam:
- Nie ze mną takie numery Horan. Mam znajomości i możesz potem tego żałować.
- Ależ ja mam więcej znajomości, poza tym idź już bo mi działasz na nerwy. Nawet nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Poczułam się skrzywdzona. Było mi sucho i ozięble. Wczoraj dałby wszystko żeby spędzić ze mną trochę więcej czasu, a teraz. Zaledwie godzinę temu zrobiłabym wszystko dla chociażby jednego spotkania, a teraz nie chcę go znać./Horanowa ♡
wtorek, 17 września 2013
"-Ej zakochańce..."
niedziela, 8 września 2013
"-Dzisiejsi nasi goście..." //3
środa, 4 września 2013
VMA 2014//Harry
- Lou, wariacie chcesz żeby fanki dostały szału? - zachichotałem i poszedłem do lustra.
- Skończ się przeglądać przystojniaku i lepiej chodź do auta. Bo reszta chłopaków już czeka na Ciebie.
Tak było prawie zawsze, uwielbiałem żartować sobie z moim najlepszym przyjacielem. Oczywiście jeśli chodzi o takie „czułe” gesty, to raczej nie okazywaliśmy sobie ich przy innych. Rzeczywiście Elka mogłaby być trochę zła. A co by fani powiedzieli? Larry w końcu by się spełnił. Nie mielibyśmy chwili odpoczynku, a reszta chłopaków mogłaby czuć się odrzucona. Tylko ja i Louis pewnie bylibyśmy w centrum uwagi. Nie tylko fanek a i kolorowych czasopism. Ale na szczęście on ma swoją dziewczynę a ja? Jestem „kobieciarzem”. Przeszłość nie była dość łaskawa w stosunku do mnie. Teraz jeszcze ta gala. Równo rok temu na VMA Taylor powiedziała o moim planie na „I knew you were trouble”. W pewnym aspekcie czułem się dumny, że uczestniczyłem w tak wielkim przedsięwzięciu. Ale teraz żałuję, moja była zapowiedziała w radiu, że na VMA 2014 zaśpiewa piosenkę ze specjalną dedykacją dla mnie. Już nie mogłem się doczekać.
- Co ty tak się grzebiesz? - spytał zdziwiony Liam.
- Ciągle zamyślony i..- wyrwał Niall.
- Rozmarzony. - dokończył Zayn.
- Po prostu zakochany! - krzyknął Louis.
- Może pozwolicie mi się wtrącić w tą ciekawą rozmowę. Hmm? - powiedziałem z wymuszonym spokojem.
- Jasne! Opowiadaj kto to. - mina Nialla mówiła wszystko.
- Otóż moi drodzy, nie zakochałem się w nikim, nie marzę o nikim i nie jestem ciągle zamyślony. Po prostu jak każdy z was, przeżywam niektóre sytuacje i próbuję się na tym skupić. A przez to, że nie pozwalacie mi nawet chwilę pomyśleć to się nie dziwcie...
- Patrzcie ile osób, o mało co się nie spóźniliśmy! - najwidoczniej Zayn nie chciał mnie słuchać, zapewne reszta też, więc nie próbowałem już dokańczać swojej wersji.
Rzeczywiście były ogromne tłumy, nie chciało się wierzyć ile tam ludzi. Szofer zatrzymał się przed czerwonym dywanem i ktoś z zewnątrz otworzył nam drzwi. Wyszliśmy, najpierw Niall, Zayn, Liam, Lou i na końcu ja. Fanki we wrzasku prosiły o nasze autografy i wspólne zdjęcia. Ale niestety to nie była odpowiednia chwila. Weszliśmy do budynku i odszukaliśmy nasze miejsca, na szczęście wszyscy siedzieliśmy koło siebie. Dodatkowo miałem koło siebie jeszcze Miley Cyrus. Nie miałem jakoś specjalnej ochoty się z nią witać. Przestałem się interesować jej twórczością, odkąd pokazała show rok temu na VMA 2013. Może to było nie miejscu, bo przecież prywatnie na pewno inaczej się zachowuje. Jednak zwróciłem uwagę na jej strój. Dopasowana czarna sukienka i blond włosy upadające na ramiona. Była naprawdę ładna w takim wydaniu, taka skromna.
- Moi drodzy, witamy was na Video Music Awards 2014! Występ rozpoczęła niesamowita Lady Gaga. A jeszcze dzisiaj czekają nas występy takich gwiazd jak: Rihanna, Taylor Swift, One Direction, Miley Cyrus oraz Justin Bieber! - przypatrywałem się dłuższą chwilę prowadzącej i dopiero po minucie zorientowałem się, że to Katy Perry.
- A teraz prosimy na scenę Josha Hutchersona i Selenę Gomez aby wręczyli nagrodę za najlepszy teledysk.
Tłum oszalał. Mnóstwo braw i wiwatów. Zdziwiłem się co prawda, dlaczego tak zareagowali. Josh nie był znanym na całym świecie aktorem, fakt był dobry a tym co robił, a nawet świetny. Ale zagrał zaledwie 5 głównych ról. Zaś Selena niedawno wydała nowy album, ale nie szczycił się na razie platyną. Może to sprawa tego, że obydwoje coś do siebie czuli, ale nie chcieli się przyznać do związku. Kto wie. Po ogłoszeniu nominowanych, wspólnie oznajmili, że..
- Wygrywa Miley Cyrus! - niemalże krzyknęli – prosimy cię na scenę – dokończyła Selena.
Dopiero teraz mogłem ją ujrzeć w świetle. Naprawdę była bardzo ładna, cóż po chwili zwróciłem uwagę, że zaciekawiła mnie znacząco. Po krótkim przemówieniu, podziękowała za nagrodę i wróciła na swoje miejsce. Chciałem ją poznać, wiem może to dziwne. Bo jeszcze niedawno nie miałem ochoty koło niej siedzieć. Ale cóż, takie jest życie.
- Mogę zobaczyć? - palnąłem pierwsze zdanie które mi przyszło na myśl.
- A ty swojego nie masz? - spytała roześmiana.
- Owszem mam, ale chciałem zagadać. - zawsze byłem szczery, dziewczyny to lubiły.
- W jakim celu? - zapytała podejrzliwie.
- W celu zapoznania, w celu zaproszenia na randkę lub w celu złamania serca. Co jak pewnie wiesz, jest w moim stylu – oznajmiłem uszczypliwym tonem.
- Aż tak bardzo Ci zależy na tym aby się pochwalić że ze mną sypiasz? - jej ton wskazywał , że lekko ją uraziłem.
- Oh Miley, skończmy temat.
Cała gala przebiegała miło, razem z chłopakami zgarnęliśmy 3 nagrody. A rozmowa z Miley toczyła się dalej. Czułem się świetnie do występu Taylor. Na początku powiedziała „to dla niego napisałam tak wyjątkową piosenkę”, mówiąc to cały czas patrzała się w moją stronę. Melodia nie był powalająca, ale tekst był naprawdę kontrowersyjny.
„Mówiłeś, że mnie kochasz. A tymczasem oglądałeś się za innymi.”
„Twoje słowa były bez warte. Każdy moment był stracony.”
„Teraz stoję tu i pokazuje światu kim naprawdę byłeś, kim naprawdę jesteś.”
Nie spodobało mi się, to co śpiewała. Przy wszystkich odważyła się opisać nasz związek. Postawić mnie w jak najgorszym świetle. Pokazać kim dla niej jestem. Miałem tego dość, tego jej wyżalania się w piosenkach. Każdy głupi mógł się skapnąć, że to chodzi o mnie.
„To była szczeniąca miłość i pewny sylwester.”
„Czy twe pełne dumy zielone oczy czują smutek?”
„Twoje kręcone włosy zwabiły moje serce.”
- Moim zdaniem Tay przesadziła, lubię ją ale nie powinna okazywać aż tak swoich uczuć. - stwierdziła Miley po swoim występie.
- Masz rację, pójdę do niej po występie.
I tak też zrobiłem, poszukałem jej i zacząłem swój monolog.
- Taylor czemu to zrobiłaś? Rozumiem, mogłem Cię skrzywdzić. Ale nie zrobiłem tego celowo. Czemu musisz każdemu chłopakowi pokazywać, jak bardzo go nienawidzisz. I nie moje słowa nie były bez warte,. Bo ja Cię wtedy kochałem.
- Harry, czyż nie byłbyś smutny po zerwaniu? - spytała wyraźnie zmieszana.
- Ale smutny nie znaczy gotowy zemścić się na byłej. - odparłem.
- To była jedyna ucieczka, przepraszam Harry. Nie złość się już. - po tym podeszła bliżej i mnie przytuliła.//
Horanowa♥
środa, 28 sierpnia 2013
Zły nawyk//Justin
~ I just need somebody to love ~
- Chodźmy na jakiegoś fastfooda, proszę. - uśmiechnąłem się do niego znacząco.
- A w hotelu się nie najadłeś? - widocznie był zdziwiony.
- Czy ty kiedykolwiek jadłeś hotelowe żarcie?
- Tak. - roześmiał się - Zaraz dokończymy, aby odbiorę. - powiedział i wyciągnął telefon z kieszeni.
Siedziałem tak z 5 minut, nawet nie wiedząc o czym gada Scooter, ponieważ mówił po włosku.
- O co chodziło? - zapytałem gdy się rozłączył.
- Dzwonili z Włoch, proszą o Twój koncert dla prezydenta.
Osłupiło mnie. Ja mam śpiewać dla prezydenta Włoch?
- Zgodziłeś się?! - krzyknąłem na cały głos.
- To Twoja decyzja. Sam musisz ją przemyśleć. Tymczasem ja muszę załatwić sprawy związane z tym, dlatego nie pójdziemy na żadne jedzenie. - trochę posmutniał, rzadko zdarza się okazja na jakiegoś hotdoga czy hamburgera.
- Dobrze, następnym razem. - uśmiechnąłem się i ubrałem czapkę – pójdę sam, trzymaj się.
~ Baby, we can go nowhere but up ~
-Poproszę jednego hamburgera. - powiedziałem do kelnerki, która mnie na szczęście nie rozpoznała.
Trochę ludzi tu było, ale na szczęście poczułem się bezpieczny. Nagle weszła piękna dziewczyna. Długie, czarne włosy, koszulka na ramiączkach na to jeansowa kamizelka i czarne legginsy. Nawet nie wspomnę o jej nogach. Jednym słowem ideał. Patrzyłem się na nią już z dobrą chwilę. Pewnie dlatego szła w moją stronę... Chwila ona szła w moją stronę!
- To ty Justin? - spytała , jakby nigdy nic.
- Tak, ale skąd wiesz?
- Kelnerka mi powiedziała. - uśmiechnęła się.
- Ale, dlaczego nie zawiadomił prasy? - spytałem zdziwiony.
- Bo jest w porządku – odezwała się kelnerka i podała mojego hamburgera. - Proszę, smacznego.
- Dziękuję, a ty czemu tu jesteś?
- Chciałam z Tobą porozmawiać. Takie marzenie. - trochę się zmieszała.
- Jesteś Belieber?
- Nie. - odpowiedziała.
- To czemu...
- Nieważne, nie zrozumiesz. Tak w ogóle to jestem Jessica Englert. - pierwszy raz się uśmiechnęła.
Byłem nią oczarowany. Rozmawialiśmy około pół godziny. Czułem jakby czas się zatrzymał. Mogłem tak z nią spędzać każdą wolną chwilę. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia.
~ I'm falling in love all over again ~
- Proszę oto pański rachunek. - tą bardzo miłą rozmowę przerwała nam kelnerka.
Szukałem i szukałem pieniędzy , dopiero po chwili zorientowałem się , że zostawiłem portfel w hotelu.
- Mam do Ciebie prośbę, mogłabyś zapłacić za mnie. Oddam Ci, teraz niestety nie mam portfela. - miałem nadzieję, że się zgodzi.
- Ale oddam, dziękuję. Mogłabyś mi podać swój numer telefonu?
Może to było dość prostackie pytanie. Może to było nie na miejscu, ale ja po prostu się w niej zakochałem i chciałem ją poznać bliżej.
- Jasne. Zapisuj 54 678 874. - spojrzała się i mnie zahipnotyzowała. - Proszę tu masz pieniądze, ja już idę.
Nie zdążyłem nawet się z nią pożegnać. Miałem jej tyle do powiedzenia, mimo , że znaliśmy się zaledwie godzinę. Zapłaciłem i wyszedłem. Była tak bardzo intrygująca, tak bardzo mi się spodobała. Wiedziałem, że muszę o nią walczyć.
~ I wish we had another time, I wish we had another place ~
Postanowiłem do niej zadzwonić, w końcu muszę jej zrewanżować wczorajszą „pożyczkę”. Wykręciłem jej numer i czekałem na odpowiedź. Niestety nie odbierała. Po chwili jednak dostałem SMSa.
*Nie mogę rozmawiać, napisz. I kto ty jesteś?*
- Witaj. - nie lubiłem sposobu w jaki na mnie wpływała.
- Cześć. Proszę to dla Ciebie. - Uśmiechnąłem się przyjaźnie.
- Dziękuję, nie trzeba było. Wchodź.
Miała bardzo intrygujący dom, pełno było w nim pamiątek. Wieczór minął ciekawie. Bardzo ciekawie. Mnóstwo tematów. Trochę więcej wina i pijana bliskość.
- Wiesz, że Cię bardzo lubię. - powiedziała i zaczęła się śmiać Jess.
- Ja Ciebie też. Masz takie piękne oczy. - przybliżyliśmy się trochę do siebie. - I włosy. - zgarnąłem kosmyk z jej twarzy.
- Myślisz? - spytała zupełnie poważnie.
- Ja to wiem.
Nie trzeba było długo czekać, abyśmy zaczęli się całować. Na początku delikatnie, próbując powoli. Później coraz bardziej namiętnie, jakbyśmy nie mogli bez siebie żyć.
~ I'm overboard and I need your love ~
Obudził mnie silny ból głowy, musiałem uporządkować wczorajsze wydarzenia. Poszedłem do Jess , miło nam się rozmawiało, polało się trochę wina i poszedłem z nią do łóżka. Złość to jedyne co teraz czuję, pomyśli, że ją wykorzystałem. Kiedy po tej nocy ją naprawdę kocham. Leżałem obok niej, widać że nie spała. Postanowiłem rozpocząć rozmowę.
- Hej, jak się spało? - zacząłem na luzie, głaskając ją po główce.
- Nie dotykaj mnie! - wrzasnęła.
Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy.
- Co ty sobie wyobrażasz?! - dokończyła. - Nie Justin, nie jestem jedną z tych dziewczyn które idą do łóżka po lampce wina. Uległam Twojemu urokowi! A mogę się założyć, że specjalnie mnie uwodziłeś! - ostatnie słowo wypowiedziała ze łzami w oczach.
- Jess, to nie tak. Spodobałaś mi się od samego początku. Zakochałem się w tobie mała. - powiedziałem i ją przytuliłem.
- Jess czy chciałabyś być moją dziewczyną? - powiedziałem sam lekko zdziwiony.
- Wiesz, ja Cie bardzo lubię. Chciałabym mieć Ciebie na wyłączność. Ale obawiam się, że mówisz o tylko i wyłącznie dlatego. Że poszłam z Tobą do łóżka. - zesmutniała i zaczęła się ubierać.
- Chciałem się Ciebie wcześniej spytać. Wydaje mi się , że ten krok nas do siebie zbliżył.
- Dobrze. - odparła, nieco przybliżając się do mnie.
Znów ją poczułem. Tak bardzo chciałem ja czuć.
~ Cuz everything's gonna be alright ~
Minęły już dwa miesiące, a nadal kocham Jess. Tak jak ona kocha mnie, tą swoja perfekcyjną miłością. Ona jest idealna, ma wszystko czego jej zazdroszczą. Media dobrze przyjęły nasz związek, a Beliebers jeszcze lepiej. Szczerze? Polubiły ją. Cieszę się, że mam takie fanki. Najlepsze na świecie. Kolejne spotkanie z Jessicą i kolejne sekrety, pocałunki, czułe słówka.
Zapukałem do drzwi, ale nikt nie otworzył. Planowałem jej zrobić niespodziankę. Więc kupiłem dokładnie taki sam bukiet, jaki dostała ode mnie tamtego, pierwszego wieczoru. Niestety długo mi nie otwierała, nacisnąłem klamkę, a drzwi się otworzyły. Byłem trochę na nią zły, że naraża się na takie niebezpieczeństwo. Ale następny widok był dla mnie jeszcze większym szokiem. Jess siedziała na podłodze i wdychała jakiś proszek.
- Jessica co ty robisz?! - wrzasnąłem i do niej podbiegłem.
- O Justin hihi. - gadała bardzo nieracjonalnie,. Ale w końcu była pod wpływem.
- Przestań, już, natychmiast!! - przestałem nad sobą panować.
Musiałem za wszelką cenę to od niej wyciągnąć.
- Oddaj to! - wyszarpnąłem jej z ręki torebeczkę.
- Nie!! - widocznie się zdenerwowała.
Doszło do lekkiej szarpaniny między nami. Nie chciałem jej powstrzymywać agresją, ale musiałem. W końcu nie wytrzymałem i ją uderzyłem. Oddała posłusznie narkotyki, ale zaczęła płakać. Tak mocno, że zaczynałem się o nią bać. Chciałem ją przeprosić, cokolwiek zrobić. Ale pobiegła na górę. Zostałem sam z poczuciem winy. Siedziałem tak pół godziny, dopóki nie uświadomiłem sobie, że trzymam w ręce tą torebeczkę. Tak bardzo ją kochałem, co ja zrobiłem. Nagle to potoczyło się samo! Wziąłem trochę i po chwili nie czułem już żadnego smutku. Trochę kręciło mi się w głowie, ale czułem tak pobudzającą euforię, że warto było. Siedziałem jeszcze dłużej, opróżniając całą torebkę powoli. Ciesząc się sam do siebie, krzycząc z radości. Postanowiłem pójść do Jess, wstałem. Trudno było iść, czułem że moje nogi są ciężkie. Jak ołów. Kręciło mi się coraz mocniej. Nawet nie poczułem momentu w którym upadłem.
~ I will catch you if you fall~
Poranne promienie światła muskały z lekka moją twarz. Podniosłem głowę i zauważyłem, że leżę na podłodze. Pamiętam to bardzo dobrze. Byłem taki zły, że wziąłem narkotyki. Zacząłem siebie nienawidzić, przestałem siebie szanować. Jestem już nikim. Uderzyłem osobę którą kocham ponad wszystko. Narkotyki? Staczasz się Justin. Co na to Twoi fani? Rodzina? Przyjaciele? Przecież ich też kocham, nie mogę im tego zrobić. W momentach kiedy człowiekowi jest smutno, źle, okropnie dochodzi do samookaleczenia? Każdy chce się pozbyć bólu psychicznego, tego co mu leży na sercu. Wziąłem jakieś nożyczki które leżały jak najbliżej. I zacząłem je wbijać w skórę, czekając aż poleci krew. Nie powinienem. Ale to kojące. Wiem, że to uzależnia. Ale na chwilę pomaga. Przecież zostają blizny. Ale ból fizyczny daje ukojenie.
Robiłem tak około dwa tygodnie. Rano budziłem się z świadomością, że brałem..Raniłem jak na razie tylko i wyłącznie siebie. W południe i do wieczora byłem tym Justinem co zawsze. Kochałem Jess, dawałem jej mnóstwo prezentów. Bałem się wieczorów. Tego sztucznego szczęścia. Potrzebowałem pomocy. Czasami razem z Jess siadaliśmy i wspólnie ''zaliczaliśmy'' ranki i wieczory. Moja miłość do niej z dnia na dzień była coraz bardziej silniejsza. Ale chciałem to przerwać. Musiałem.
- Jessica , musimy zakończyć nasz związek. On doprowadza do wspólnego wyniszczenia. Idę na odwyk za nim nie jest za późno. Za miesiąc trasa, nie mogę zawieść wszystkich osób które mnie wspierają. Moim zdaniem też powinnaś poprosić specjalistę o pomoc. I jeszcze jedno mimo że kończę ten związek to i tak jesteś najjaśniejszym promykiem, perfekcyjną dziewczyną z kawiarni. Kocham Cię.- powiedziałem jej to, długo nad tym myślałem, ale w końcu się udało. Oczekiwałem od niej jakiejkolwiek odpowiedzi, ale ona tylko zatrzasnęła drzwi.
~ You are only one who can save me ~
Leciała mi łza za łzą, gdy to przeczytałem. Kochałem ją zdecydowanie za mocno. Cierpię, dam radę i mimo wszystko będę w nią wierzyć.
To był chyba Londyn, oglądałem wiadomości z USA przed pójściem spać. Jak zawsze w trasie. Gdy usłyszałem paraliżującą wiadomość.
„Jessica Englert popełniła samobójstwo. Czyżby przez to, że rzucił ją Justin? Na razie...”
Nawet nie miałem ochoty tego słuchać. Tą noc spędziłem płacząc i wykrzykując jej imię.
~ There's nothing like us ~
Słyszę dźwięk budzika i wstaję. Powoli do mnie dociera, że jej nie ma. Nie wiem czy się uśmiechnąć, że ona już nie musi cierpieć. Czy mam cierpieć dlatego że ona nie może już się uśmiechnąć. //Horanowa♥